NATURZE SPROSTAĆ PROJEKTY
6 lipca 2011

Jak się stałem wynalazcą, a LfC firmą innowacyjną

Wystąpienie w związku z wyróżnieniem – Medalem honorowym SPWiR im. Tadeusz Sendzimira za wybitne osiągnięcia innowacyjne i naukowe.

Lechosław F. Ciupik

Czy wynalazcą można się urodzić? Tego na pewno nie wiemy. Czy wynalazcę można wykształcić? Może, choć takich potwierdzeń od wynalazców nie mamy. Czy powinno się kształcić wynalazców? Można to robić, ale gdy „wyprawka jest droższa od skórki”.

W swoim życiu miałem w przeszłej rzeczywistości okazję z bliska obserwować „ruch wynalazczy i racjonalizatorski”, działalność „szkoły wynalazców”. Czy były z tego wynalazki – chyba nie, choć…. to wszystko się zdarzyć mogło. Czy obecna rzeczywistość, która rozszerzyła pojęcie „wynalazczość i racjonalizacja” i w to miejsce wprowadziła słowo innowacja, coś w tym zakresie zmieniła?

„Innowacja” stała się z jednej strony słowem wytrychem, a z drugiej przykrywką dla przedsięwzięć często nietrafionych, realizowanych tylko po to by sięgnąć po pieniądze.

Słowo innowacja spowszechniało, gdyż stosuje się je nawet przy opisie czynności „załadowania taczki pustym workiem w drodze powrotnej po dowiezieniu pełnego worka”, do innowacyjnych przedsięwzięć zmieniających współczesne życie: informatyzacja, telefonia komórkowa, ….

J. A. Schumpeter, podał definicję innowacji w zakresie nauk ekonomicznych, która obejmuje nowości w zakresie produktów, technologii, rynku, surowców, półfabrykatów, …

Ponieważ świat „zinnowaciał”, poważne traktowanie innowacji, by ją zrozumieć, należy odnieść do poziomu nowości i branży oraz obszaru jej wystąpienia. Są więc innowacje związane z instytucją/firmą, regionalne, krajowe, międzynarodowe, międzykontynentalne, innowacje dotyczące produktów, wprowadzonych technologii, nowego marketingu, organizacji procesów, itd. Innowacje mogą również obejmować zagadnienia pozatechniczne, dotyczące zagadnień organizacyjnych, społecznych, psychologicznych.

Przeniesienie pojęcia innowacji do gospodarki na grunt inżynierski wydaje się jakby łatwiejsze, gdyż sam kontakt z uporządkowaną i przewidywalną dziedziną jaką jest technika, poczucie dumy inżynierskiej wsparte etyką zawodową, ogranicza znacznie swobodę w stosowaniu słowa innowacja.

Ludziom techniki, inżynierom kojarzy się ona z nowością, z wyraźną modyfikacją, postępem, aż wreszcie z ukoronowaniem tego poprzez know-how, wartości chronione prawnie: patent, wzór przemysłowy, znak towarowy. Te ostatnie mają swoje usankcjonowanie prawne i chronią dobro twórców innowacji w kraju i w skali międzynarodowej.

Powyższe sprowadza się do tzw. ochrony prawnej ujętej w ostatnio szybko rozwijanym pojęciu IP (Intellectual Property) Zarządzania Wartością Intelektualną.

W zadanych pytaniach, co kreuje wynalazcę, odpowiedź jest krótka i prosta: „to coś…!”. Kiedyś to wynalazek był przypadkiem (okrzyk „Eureka!”), niekiedy wynikiem działań snobistycznych, ale najczęściej jest wynikiem dobrze rozumianego przymusu, bądź to wynikającego z zagrożenia (przykład: wojenne stymulacje wynalazcze i te w celu agresji i obrony), działań konkurencyjnych państw (wyścigi zbrojeń, strefy wpływów, gospodarcza dominacja), firm (wyścig o prymat, o rynek, o klienta, …), obrona przed nieuczciwą konkurencją (jako niekiedy ostatnia, legalna droga ratunku), bądź z przesłanek wynikających z pozytywnego działania, choć te ostatnie wydają się znacznie słabsze a wynikają ze zweryfikowanych przez Autora powiedzeń:

  • „dobrobyt (nawet ten minimalny) jest początkiem końca”
  • „mniej zarabiać, byle nic nie robić”
  • „łatwiejsze 3 publikacje niż jeden patent”, etc.

Niejako przeciwieństwem tego jest:

  • „niepokój źródłem postępu”
  • „twórczy niepokój”
  • „mogę zrobić lepiej, stać mnie by zrobić lepiej”
  • „inspiracje czerpać  od tych, którym się udało; jemu się udało, dlaczego nie mnie?”
  • „czas to pieniądz”, etc.

Moja firma LfC, a innowacyjność

Dzisiaj oceniam, że moim podłożem do tego by być innowacyjnym, a raczej by tworzyć innowacje, była praca od dzieciństwa u boku mojego ojca, uważne obserwacje sposobu wykonywania, wczesne zlecanie mi wielu bardzo różnorodnych zadań: praca w gospodarstwie „miejskim”, murarstwo, ślusarstwo, stolarstwo, dziesiątki napraw „syrenki”, … itp., przy braku czasu na chłopięce zabawy/sport/piłka pod latarnią… Teraz podciągam to do popieranego również przeze mnie „wychowania przez pracę”. To wszystko zmuszało mnie do „kombinowania” jak usprawnić/skrócić czas zwykle wykonywanych zadań. Myślę, że to była pierwsza, niezorganizowana, niemniej wymuszona chęcią zdobycia czasu na zabawę, szkoła „twórczego”  działania przez maleńkie, ale ważne „t”.

W międzyczasie zepsułem w wieku 5 lat sąsiadowi złoty zegarek, rozbierając go w taki „innowacyjny” sposób na części, że nikt już nie mógł go złożyć ani naprawić.

Dzisiaj także myślę, że ogólnie „uciekający czas” był motorem napędzającym moje myślenie. Pomysły zwykle pojawiały się „pod presją” w ostatniej chwili, „na gorąco”, gdy nie znajdowano rozwiązania, na krótko przed ważnym spotkaniem, a także tuż przed moim wyjazdem nawet na imprezę/konferencję, która mimo swej „ważności” zabierała mi czas.

Życie mnie nauczyło szukania rozwiązań natychmiastowo. Dzisiaj widzę jak młodzi mechanicy nie potrafią odkręcić nakrętki: czy w prawo czy w lewo. Wiem, że w wieku 8-9 lat przy „syrence” i braku warsztatu robiłem to bez zastanowienia, także na leżąco i wisząco głową do dołu.

Czas studiów był dla mnie czasem wielu ciekawości. Nie lubiłem tego, co mnie nie ciekawiło, zawsze byłem niecierpliwy. Teraz wiem, że cierpliwość, którą od ukończenia studiów uważam za wielką cnotę, w przypadku moich twórczych pomysłów nie zdała egzaminu i z dużym przekonaniem stwierdzam, że:

  • „niecierpliwość jest źródłem pomysłów”
  • „niecierpliwość jest twórcza”

ciąg dalszy nastąpi.

Lechosław F. Ciupik